piątek, 22 lutego 2013

Brama

Zima w pełni, śnieg pada, więc tak sobie pomyślałam, że czas na bajkę z czasów, kiedy było jeszcze ciepło i słonecznie. Przed wami historia o tym jak odmieniłam nigdy nieodmieniane.
 
Dawno, dawno temu, w listopadzie tamtego roku zostałam odgórnie wyznaczona do pomalowania bramy... Zajęło mi to wieki i wymagało nie tylko malowania ale efekty są przynajmniej widoczne. Oto zdjęcia przed i po malowaniu:

Przed:



















Jak możecie się domyślić odłażąca farba, rdza i najróżniejsze zabezpieczenia z drutu sprawiły mi wiele radości. 

W trakcie:





Szelma jak zwykle pomocna, chociaż o dziwo nie zwiała.
 
Oraz po:















Niektóre elementy musiałam pomalować drugi raz, psa trzeba było trochę wyczyścić ale jak to mówią - życie :)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz